Rozwijane Menu

25 lutego 2015

Dzień 9 – ZORZA!!! (uwaga dużo zdjęć!)

W końcu się udało :) Ale o tym za chwilkę.
Wychodząc z namiotu dzień wydawałby się normalny czyli chwila spokoju w opadzie śniegu na zwinięcie obozowiska i chwile później z powrotem sypało.


 


Tu miałyśmy namiot :)
Podjechaliśmy na moment pod jakiś domek aby zrobić zdjęcia (ja nawet znalazłam pamiątki w postaci muszelek).
 


  
Gdy wpakowaliśmy się do auta zaczęło znowu sypać! I to jak! Na szczęście dzisiaj mieliśmy zaplanowaną wizytę w Polari.
Tam obejrzeliśmy film o Spitzbergenie oraz zorzy (jak powinna wyglądać) w akwariach podziwialiśmy florę i faunę morską, a później poszliśmy na pokaz i karmienie fok.
Pokaz z karmieniem fok jak się później okazało był bardzo fajny. Foki skakały, obracały się, aportowały i tym podobnie :)
 


 
 Po zwiedzaniu poszliśmy na miasto. Niestety wyglądało to tak:
Zamiast zwiedzania powinniśmy nazwać to przecieraniem szlaków! Poszliśmy do knajpy aby wrzucić informację na bloga i przy okazji coś zjeść (makaron z gorgonzolą kosztował 155 NOK) :) Gdy wyszliśmy mieliśmy chwile spokoju od śniegu by móc porobić zdjęcia :)


 


 Wyjeżdżając z TROMSO nie mieliśmy złudzeń że nie zobaczymy zorzy (która w tym dniu miała być 4) ponieważ w tym dniu obficie sypało!
Na postój upatrzyliśmy sobie przystanek z wiatą oraz kibelkami. Po przepakowaniu (bo w końcu trzeba było zacząć 2 tydzień żywieniowy) i rozłożeniu obozowiska przyszedł czas na ugotowanie obiadu. Dziś my serwowałyśmy makaron z serem pleśniowym z suszonymi pomidorami. Wydawało by się banalnie proste gdybym około 21:30 nie poszła nad brzeg wody i nie krzyknęła ZORZA!!!
 
 Najpierw zawołałam Sonię aby potwierdziła słuszność  moich spostrzeżeń, a po zatwierdzeniu zrobiłyśmy jeszcze większy alarm.
 Ja zostałam aby robić zdjęcia, a Sonia sama dzielnie walczyła z obiadem J
 
 Mogę stwierdzić że jest to naprawdę niesamowite zjawisko my dopatrzeliśmy się 3 kolorów (zielony, niebieski, czerwony) z czego na zdjęciach wyszedł tylko zielony. Widzieliśmy łunę, pasy, półokręgi, i co najlepsze widzieliśmy jak tańczy, jak się zmienia, faluje. Wydawało by się że tylko na zdjęciach można zobaczyć jak się ona porusza w bok, a tu takie zdziwienie.
 Przy zjawisku pojawienia się zorzy jest przeważnie mroźno oraz dość mocno wieje. Ja aby umożliwić sobie robienie zdjęć siedziałam na dwóch matach w ciepłym śpiworze i płachcie biwakowej i było mi zimno. Współczułam innym który dobiegają oglądają, szybko robią zdjęcia i lecą do kibelka się ogrzać (bo był tam grzejnik) i tak w kółko!
 
 Sonii udało się dokończyć obiad i wszyscy jedliśmy go oglądając spektakl jaki była zorza.
 
Co przychodzi nam do głowy po zobaczeniu zorzy:
  • Beata - niesamowita, piękna, majestatyczna, cudowna, rewelacja, magiczna, mistyczna, pełna wdzięku.
  • Sonia – przewyższała moje oczekiwania, warto było pokonać 3 tysiące kilometrów aby ją zobaczyć.
  •  Marta – niesamowita, spełniająca oczekiwania, cudowna
 
  • Boguś – niezłe wrażenie ale jest przereklamowana – ponieważ pocztówki z jej wizerunkiem są mocno przerysowane i nie odpowiadają rzeczywistości, ciężka do zobaczenia(wstydliwa)  dużo nocy czekaliśmy na jej ukazanie się, długo wyczekiwana.
 


 
 Widząc ja wszyscy cieszyliśmy się jak małe dzieci!
 


 Oglądanie zakończyliśmy o 3 nad ranem choć zorza dalej tańczyła nad naszymi głowami!
Jeszcze zdjęcie naszego noclegu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz